W czasach, gdy nie było Photoshopa (niemożliwe…) i prawie nie było kolorowej fotografii (Co?!? Jak to?!?) niektórzy, niekiedy – malowali czarno-białe zdjęcia. Ot, zwyczajnie: ecoliną (droższe) lub flamastrami (tańsze).
No i ja też, niekiedy. (Czasem nawet innymi produktami chemicznymi, o zgrozo.)
Jednak zastosowanie tego patentu do fotografii reklamowej, komercyjnej i masowej to już co innego: czarno białe odbitki zdjęć reklamowych, wysyłanych (tak: zwykłą pocztą…) robiło się w sporych ilościach; a każdą pokolorować…
I otóż tak robiliśmy – znaczy: ja kopiowałem odbitki masowo i malowałem, zaś mecenas czerwonego, ówczesny manager wielu różnych zespołów + Dżemu (a później i Martyny Jakubowicz, której malowałem beret, są tam) znany niektórym Marcin Jacobson – zaakceptował ten w sumie zwariowany pomysł. I rozsyłał zdjęcia.
Czemu o tym wspominam? Otóż wyszła właśnie książka Marcina Sitko „Rysiek Riedel we wspomnieniach”, w bardzo zresztą zacnym Wydawnictwie c2 – wydali np. imponujący album, dwa tomy o JnO.
(W książce o RR mamy zresztą jakiś mały wkład i Marcin i ja; ale mniejsza.)
I cóż my, proszę wycieczki, widzimy na jej, tej pracy – okładce?

Nie, nie twierdzę, iż p. autor projektu (tu wpiszemy nazwisko gdy dostanę egzemplarz własny :) się inspirował / lub nie – tamtymi zdjęciami. Pewnie nie, tego typu pomysły bywają, w różnych miejscach, w różnym czasie – wspólne; rzekłbym kongenialne, gdyby to nie za bardzo mi pochlebiało.
Zresztą te drogi inspiracji (a niekiedy wręcz zapożyczeń)… Długo opowiadać.
Niemniej zbieżność mnie rozbawiła.
mr m.
ps.
I podziękowania dla Marcina za skany zdjęć-odbitek, tylko Jego starannemu zmysłowi Archiwisty zawdzięczam – oraz Państwo – to, że możemy tamte odbitki dziś zobaczyć.
m.

ps2.
No i oczywiście nie jest to żadna dramatyczna sprawa, jak pamiętna afera z pewnym filmem, którego… Nie, nie napiszę „twórcy”, bo nie. No: mam ja z tym Dżemem (niekiedy) skaranie nieboskie, mam.
m.

ps3.
Zobaczmy też uzupełnienie: zdjęcia Martyny Jakubowicz, również z archiwum MJ, tak samo robione.
m.