okładka płyty (czarna i CD) o filozofie Ockhamie (1288-1348).

Polska płyta jazzowa z drugiej połowy ejtisów mogła mieć okładkę zaprojektowaną albo przez duet Maciej Buszewicz/Lech Majewski, albo przez Mirosława Makowskiego. Portretowy styl Marka Karewicza odszedł już w niebyt (czy jestem jedynym człowiekiem, który nie lubi jego okładek?); z duchem czasu bardziej współgrały figuratywny minimalizm spółki MB/LM i foto-kolażowy anarchizm pana MM. Zgoda, mieli i swoje słabe strony: ci pierwsi robili (w pewnym momencie) okładki do WSZYSTKICH płyt Poljazzu i przykro było patrzeć, jak tę bogatą przecież stylistycznie scenę wciska się w identycznie krojone garniturki, a i Makowski po kilku latach wyprztykał się z pomysłów, dna sięgnąwszy na „Zespole gitar elektrycznych” Voo Voo. Teraz jednak podziwiajmy artystów w chwilach ich triumfu…

Pan Mietek blog

i dla równowagi:

Ten sam Mirosław Makowski jest autorem jednej z najbardziej „meta” okładek w polskiej muzyce rockowej. Na siódmym albumie Voo Voo pt. „Zespół Gitar Elektrycznych” zamiast spodziewanego projektu na okładce pojawia się celowo nieudolnie złożony opis zaczynający się od słów: „to nie jest projekt okładki. Projekty okładek nie mają sensu…”.

Dalej autor w swoim manifeście wspomina Wilhelma Ockhama, średniowiecznego filozofa i teologa, który był autorem „brzytwy Ockhama”, czyli zasady, zgodnie z którą przy wyjaśnianiu zjawisk należy wybierać te, które opierają się na najmniejszej liczbie pojęć i założeń.

Projekt, a może anty-projekt pełen jest dopisków i uzupełnień, podkreślających jego zmienność i brak zgody na zamknięcie raz na zawsze w jednej ostatecznej formie. Widać w tym też duży dystans i poczucie humoru, które niekiedy może być zrozumiałe tylko dla innych projektantów. Autor podkreśla swoją niechęć do podjęcia ostatecznej decyzji projektowej, ale świadom jest, że jego próba to tylko intelektualne ćwiczenie, bo jak podkreśla „ale też nie przesadzajmy. W coś te płyty trzeba pakować…” 

Pierwsza (wydana) wersja okładki z 1991 roku ma w sobie urok pliku z Worda i początków współpracy projektantów z komputerem. Wydaje się też trafnie komentować specyfikę swoich czasów, w których Polska trochę pokracznie i naiwnie przebierała się w neoliberalne szaty kapitalizmu. Przygotowana wcześniej (ale nigdy nie wydana na winylu) wersja tej samej okładki to pełnokrwisty post punkowski manifest graficzny, który czerpie garściami z tradycji DIY pierwszych plakatów, ulotek i zinów drugiej połowy lat 70-tych. Połączenie odręcznego pisma, maszyny do pisania i różnego rodzaju skreśleń daje fantastyczny efekt. W tej wersji mamy jeszcze więcej humoru i szkoda, że ta okładka nie pojawiła się w pełnowymiarowym formacie płyty winylowej. 

 Andrzej LeraczykMeta projektowanie czyli albumy, które interesują się same sobą


no i kilka zdjęć.
niewiele.
w 1991 – reedycja LP na CD. w 2012 ponoć (ale nie dostałem egzemplarza) również edycja, z „prawdziwa” okładką tym razem.
zob. też: Sami Fashion Group, young power oraz krzak (andrzej ryszka)


a w uzupełnieniu: Wojtek Waglewski z jarocina (1987?) oraz oryginalne, z 1987 roku chińskie ręczniki, ale bez JO – dłoń kobieca a włosy to chyba Andrzej Ryszka.
mr m.

2 odpowiedzi na “Voo Voo”

Możliwość komentowania została wyłączona.